Św. Joanna Berenta Molla (28 kwietnia)
Włoszka, żona i matka. Gdy była w ciąży, dotknięta chorobą nowotworową, wolała umrzeć niż poddać się leczeniu, które spowodowałoby śmierć jej poczętego dziecka. Urodziła się w mieście Magenta (koło Mediolanu) jako dziesiąta z 13 dzieci. Od najmłodszych lat odznaczała się żywą wiarą, otrzymawszy solidne wychowanie religijne. Do I komunii św. przystąpiła już w wieku 5,5 roku i od tego czasu często przystępowała do tego sakramentu, co będzie jej cechą do końca życia. Ale nie brakowało też kłopotów: zmiana szkoły, choroby, choroba i śmierć rodziców, co jednak nie spowodowało w niej jakichś urazów czy zachwiań duchowych dzięki głębokiemu życiu duchowemu. W szkole i na uczelni była grzeczna i miła, a zarazem powściągliwa, poświęcając jednocześnie wiele czasu i uwagi działalności w młodzieżowej Akcji Katolickiej i dziełom miłosierdzia wobec osób w podeszłym wieku i potrzebujących w Stowarzyszeniu św. Wincentego a Paulo. W 1949 ukończyła studia medyczne na uniwersytecie w Pawii i w rok później otworzyła własną przychodnię lekarską w swych stronach rodzinnych. W 1952 zaliczyła specjalizację na uniwersytecie w Mediolanie. Praktykę lekarską uznała za swą misję, działając jednocześnie w Akcji Katolickiej. Chętnie uprawiała też narciarstwo i wspinaczkę wysokogórską.
24 września 1955 poślubiła inżyniera Paolo Mollę – był to udany związek. W latach 1956-59 urodziła troje dzieci. Obowiązki matki i żony łączyła udanie z pracą zawodową. Latem 1961 po raz czwarty zaszła w ciążę i pod koniec drugiego miesiąca lekarze stwierdzili u niej raka macicy. Ratunkiem mogło być natychmiastowe rozpoczęcie leczenia, połączone jednak z usunięciem ciąży. Joanna odrzuciła taką możliwość i prosiła lekarzy, aby ratowali przede wszystkim jej poczęte dziecko, zdając się jednocześnie na Opatrzność Bożą. Udało się szczęśliwie doprowadzić całą ciążę do końca i niespełna 40-letnia kobieta zdołała urodzić zdrowe dziecko, nie dało się jednak uratować jej samej i zmarła w tydzień po urodzeniu Gianny Emmanueli ze słowami: „Jezu, kocham Cię!”. Jej pogrzeb był wielkim przejawem jednomyślnego głębokiego wzruszenia, wiary i modlitwy; szybko też zaczęła się szerzyć sława jej świętości i swoistego męczeństwa w obronie życia drugiego człowieka. Na ceremoniach beatyfikacji i kanonizacji obecne były dzieci i mąż świętej.
kg (KAI)